Minął tak wyczekiwany przez Piotra tydzień.
- To już dzisiaj, dzisiaj! - wykrzyczał i wziął Hanę na ręce.
- Hej! Możesz mnie odstawić z powrotem na ziemię? - zaśmiała się, a Piotr wykonał polecenie.
- No, jak chcesz - musnął ukochaną w policzek.
- A tak wracając do tematu. To... co "dzisiaj" ?
- No jak to co? Ściągają Ci gips!
- To dzisiaj?
- No tak, minął tydzień.
- Aaa, chyba zapomniałam Ci powiedzieć. Ostatnio ręka mnie mocniej bolała i byłam u Rafała. Obejrzał ją i powiedział, że mam trzymać gips na ręce do środy.
- Ale to jeszcze trzy dni! - powiedział rozczarowany.
- Oj, dasz radę! - pocałowała go delikatnie.
- Ehh... na którą masz dyżur?
- Za pół godziny.
- No to się musimy zbierać!
- Noo! To chodź!
***
Dojechali do szpitala dość szybko, na drodze nie było korków i jechało im się spokojnie. W szpitalu zaraz przy wejściu spotkali Konicę.
- To przez Ciebie Hana musi nosić gips jeszcze trzy dni! - rzucił żartowbiliwie.
- Chwila, to chyba ona powinna się żalić a nie Ty!
- Wiesz, ona ma to na ręce, ale ja też na tym tracę...
- Co? Jak?
Piotr uniósł brwi i lekko się uśmichnął.
- Aaa, ok. Już wiem, o więcej nie pytam - mrugnął do Piotra, co nie uszło uwadze Hany.
- Faceci... - uśmiechnęła się i poszła dalej.
- Widzisz, znowu przez Ciebie.
- Co przeze mnie?
- Ma focha.
- Jak to przeze mnie?
- No tak, po prostu. Przez Ciebie. Ktoś musi być winien - uśmichnął się. - Dobra gonię ją, to narazie!
- Cześć, cześć.
świetne
OdpowiedzUsuńkiedy next ??
OdpowiedzUsuńczemu takie krótkie ?? chcem szybko następne ;)
OdpowiedzUsuńsuper,chcemy next
OdpowiedzUsuń