poniedziałek, 17 czerwca 2013

Opo.1 cz.11

Minął tak wyczekiwany przez Piotra tydzień.
 - To już dzisiaj, dzisiaj! - wykrzyczał i wziął Hanę na ręce.
 - Hej! Możesz mnie odstawić z powrotem na ziemię? - zaśmiała się, a Piotr wykonał polecenie.
 - No, jak chcesz - musnął ukochaną w policzek.
 - A tak wracając do tematu. To... co "dzisiaj" ?
 - No jak to co? Ściągają Ci gips!
 - To dzisiaj?
 - No tak, minął tydzień.
 - Aaa, chyba zapomniałam Ci powiedzieć. Ostatnio ręka mnie mocniej bolała i byłam u Rafała. Obejrzał ją i powiedział, że mam trzymać gips na ręce do środy.
 - Ale to jeszcze trzy dni! - powiedział rozczarowany.
 - Oj, dasz radę! - pocałowała go delikatnie.
 - Ehh... na którą masz dyżur?
 - Za pół godziny.
 - No to się musimy zbierać!
 - Noo! To chodź!

***

Dojechali do szpitala dość szybko, na drodze nie było korków i jechało im się spokojnie.  W szpitalu zaraz przy wejściu spotkali Konicę.
 - To przez Ciebie Hana musi nosić gips jeszcze trzy dni! - rzucił żartowbiliwie.
 - Chwila, to chyba ona powinna się żalić a nie Ty!
 - Wiesz, ona ma to na ręce, ale ja też na tym tracę...
 - Co? Jak?
Piotr uniósł brwi i lekko się uśmichnął.
 - Aaa, ok. Już wiem, o więcej nie pytam - mrugnął do Piotra, co nie uszło uwadze Hany.
 - Faceci... - uśmiechnęła się i poszła dalej.
 - Widzisz, znowu przez Ciebie.
 - Co przeze mnie?
 - Ma focha.
 - Jak to przeze mnie?
 - No tak, po prostu. Przez Ciebie. Ktoś musi być winien - uśmichnął się. - Dobra gonię ją, to narazie!
 - Cześć, cześć.

4 komentarze: