Hana weszła do swojego gabinetu, a zaraz za nią wpadł Piotr.
- Czemu uciekłaś?
- A uciekłam?
- A nie?
- Nie.
- A tak w ogóle to czemu przyjechałaś ze mną do szpitala? Przecież nie możesz pracować ze złamaną ręką.
- Nie mam zamiaru pracować. Przyszłam po wyniki tej nowej pacjentki, a przy okazji pójdę do Trettera poprosić, żeby mi przedłużył urlop o 3 dni.
- No chyba, że tak. Jak byś miała zamiar pracować, to sam bym poszedł do Stefana i Cię zwolnił.
- Chyba trudno byłby mi pracować jedną ręką?
- Wiem, na pewno. Ale po Tobie wszystkiego się można spodziewać. - spojrzał na zegarek. - O Boże, za 3 minuty zaczynam dyżur. Zamówisz sobie taksówkę?
- Tak, już jestem duża panie doktorze.
- Dobrze, dobrze. Nie przemęczaj się za bardzo i uważaj na siebie. Jak będę miał przerwę to do Ciebie zadzwonię, ok? A teraz już muszę lecieć, pa - pocałował Hanę w policzek, uśmiechnął się do niej i wyszedł.
Ona odwzajemniła uśmiech.
- Pa.
*
*
*
Hana była w swoim gabinecie przez 15 minut. Potem zamówiła taksówkę i pojechała do domu. Nudziła się trochę, ponieważ ze złamaną ręką trudno jest cokolwiek zrobić. O dwunastej, tak jak obiecał, zadzwonił Piotr.
- Halo? Cześć Piotr. Co tam?
- I just call to say I love you. I just call to say how much I care... - zaczął śpiewać piosenkę Wonder'a.
- Ja też Cię kocham, ale mam dla Ciebie jedną smutną wiadomość.
- Coś się dzieje?! - zapytał wystraszony, bo bał się o Hanę. Była jego całym światem.
- Nie, nic. Nie musisz od razu tak reagować. Gdyby coś się działo to bym powiedziała na samym początku rozmowy.
- Dobrze, ale mnie tak nie strasz.
- Ok, przepraszam.
- A ta smutna widomość to?
- To to, że piosenkarzem to Ty nie będziesz.
- No widzisz. A tak bardzo chciałem. Zniszczyłaś moje marzenia.
- O jej. Biedny chłopczyk. Ale popatrz na to z drugiej strony. Gdybyś był piosenkarzem, to byśmy się nie poznali.
- Do dzisiaj dziękuję Bogu, że zostałem chrurgiem.
wiesz co, chyba muszę kończyć, bo przywieźli jakiegoś faceta z wypadku i pewnie zaraz czeka mnie operacja.
- Jasne, dzięki, że zadzwoniłeś. Nudzi mi się jak nigdy. Ale jakoś wytrzymam, a Ty leć do tego pacjenta. Pa.
- Kocham Cię, papa.
- Ja Ciebie też, no idź już Ty romantyku, pa. - zaśmiała się.
- Hmm, no okej. Pa!
Rozłączyli się. Po tej rozmowie obojgu poprawił się humor.
super !
OdpowiedzUsuńświetne, szybko next !
OdpowiedzUsuńsuper !!!
OdpowiedzUsuńdalej !!!