piątek, 26 lipca 2013

Opo.1 cz.21

Ocknął się dopiero gdy został dość mocno szturchnięty przez Wiki.
 - A to za co było?
 - Mówię do Ciebie i mówię, a Ty  ogóle nie reagujesz.
 - Przepraszam, myślami byłem gdzie indziej. - odpowiedział smutno i usiadł na krześle.
 - Coś się stało? - powiedziała siadając obok niego.
Piotr pokiwał tylko głową.
 - Coś z Haną? - położyła mu dłoń na ramieniu.
 - Tak, zasłabła. Darek powiedział, że ma krwotok wewnętrzny.
 - Gdzie ona teraz jest?!
 - Na stole. Ma operacje.
 - Aaa... Piotr. Wiesz, że wszystko będzie dobrze, ona jest silna.
 - Ona tak.
Wiki spojrzała na niego pytającym wzrokiem .
 - Ale ja nie daję rady. - dopowiedział po chwili milczenia.
Zapadła cisza, nikt nic nie mówił. Piotr pogrążony był w swoich przemyśleniach, a Wiki myślała o tym jak on się czuł w tym momencie i szczerze mu współczuła.
Po 15 minutach podszedł do nich Wójcik.
 - Skończyliśmy, wszystko jest ok.
 - Idę do niej, dzięki Darek.
 - Nie, Piotr! Stój. Nie możesz teraz do niej iść.
 - Mówiłeś, że wszystko jest ok.
 - Bo jest. Ale ona teraz potrzebuje odpoczynku i spokoju. Poza tym, spójrz na siebie jesteś zmęczony i blady.
 - Podejrzewam, że nie spałeś i nie jadłeś od dłuższego czasu - wtrąciła się Consalida.
 - Jedzenie? Spanie? Jakie to ma znaczenie jeśli Hana jest w szpitalu? I to przeze mnie!
 - Duże, zamęczysz się. A wtedy Hana będzie w Twoim stanie psychicznym. I nie, to nie przez Ciebie. Nie możesz się za to obwiniać. Piotr proszę Cię jedź do domu!
Gawryło patrzył w podłogę przez krótki moment i po chwili odparł.
 - Dobrze, pojadę. Ale jutro z samego rana jestem tu z powrotem. A, właśnie. Jeśli ja mam jechać do domu to zróbcie coś dla mnie. Zaglądajcie do Hany co jakiś czas.
 - O to się nie martw, idź już.
Chirurg uśmiechnął się lekko, obrócił i ruszył w stronę wyjścia. Zamówił taksówkę, bo stwierdził, że prowadząc auto w tym stanie mógłby spowodować wypadek. Nie mógł się na niczym skupić.
Wszedł do mieszkania i zdjął buty. W oczy rzucił mu się, już nieco zwiędły, bukiet róż. Ten sam, który chciał podarować Hanie, ale nie zdążył. Wszytko znów wróciło. Poszedł do kuchni i nalał sobie whiskey. Wrócił do salonu i myślał przez około pół godziny. Później zasnął na kanapie.

***

Obudził się o 8 rano. Gdy spojrzał na zegarek wkurzył się na siebie, bo miał być w szpitalu dużo wcześniej, gdyby jego ukochana się obudziła. Odświeżył się trochę i pojechał do kliniki. Poszedł do sali gdzie spała Goldberg. Otworzył cicho drzwi i na krześle obok łóżka zobaczył Jamesa trzymającego Hanę za dłoń...

środa, 24 lipca 2013

Opo.1 cz.20

Cześć! Na samym początku chciałam Was przeprosić, że tak długo nie było nowej części opo. Po prostu przez jakiś czas nie miałam dostępu do internetu :(
Ale już to nadrabiam, macie tu kolejną część! ;) UWAGA: Nie mam weny, więc jeśli opowiadanie nie będzie zbyt ciekawe, to przepraszam. ;/

Do sali wparował Darek.
 - Ktoś krzyczał, coś się stało?
 - Tak, owszem stało się. Hana jest nieprzytomna!
Wójcik podszedł do łóżka Goldberg.
 - Cholera, zabieramy ją na OIOM. Jak to się stało? - zapytał już wychodząc z sali.
 - Nie wiem. Po prostu gadaliśmy i nagle głowa jej opadła na poduszkę, a oczy się zamknęły.
 - O czym rozmawialiście? To było coś co mogło ją zestresować?
 - Nie raczej nie, to była przyjemna rozmowa. Wiesz co jej jest?
 - Nie, ale postaram się jak najszybciej dowiedzieć. - Doszli do sali - A teraz muszę Cię przeprosić, lepiej, żebyś tutaj zaczekał. Jak czegoś się dowiem, na pewno dam Ci znać.
 - Jasne, dzięki.
Piotr usiadł na krześle. Był tak zmęczony i załamy, że zasnął po 5 minutach. Nie mógł jednak zbyt długo odpocząć, bo ze snu wyrwał go krzyk Darka wybiegającego z sali.
 - Operujemy!
Piotr natychmiast wstał i podszedł do niego.
 - Co się dzieje?
 - Krwotok wewnętrzny w skutek uderzenia, musimy szybko operować.
Piotr stanął jak wryty. Nie obchodził go świat wokół niego. Nie wiedział co ma myśleć, miał pustkę w głowie. Ślepo patrzał na oddalające się łóżko, na którym leżała jego ukochana.

Przepraszam, że takie krótkie, ale jestem mega zmęczona. Jutro dam nexta ;)

środa, 10 lipca 2013

Opo.1 cz.19

Nastał nowy dzień. Piotr spał z głową opartą na krawędzi łóżka. W pewnej chwili poczuł, że czyjaś dłoń gładzi go po włosach. Delikatnie i z nadzieją, że to Hana, podniósł głowę. Gdy zobaczył swoją ukochaną z troską patrzącą na niego, oczy zaszły mu łzami. Jedną nawet uronił i szybko otarł, lecz nie uszło to uwadze Goldberg.
 - Czemu płaczesz?
 - Ze szczęścia, no i z własnego debilizmu.
 - Wytłumaczysz?
 - No ze szczęścia, że żyjesz! A z własnego debilizmu to dlatego, że tak zareagowałem, przecież... mogłem inaczej... a teraz nie mogę żyć ze świadomością, że Ty tu leżysz przeze mnie...- ostatnie słowa wyszeptał i zakrył twarz dłońmi. Przez krótką chwilę panowała zupełna cisza. - Ale... powiedz mi jedno. Jak do głowy przyszedł Ci ten idiotyczny pomysł rzucenia mi się pod maskę?!
 - Jak? Zobacz, co byłoby gdybym pozwoliła Ci wtedy odjechać? Gdybym nie zareagowała? Prawdopodobnie siedziałabym teraz w domu i płakała, że nie odbierasz moich telefonów.
 - Nie miałbym jak odebrać...
 - Chyba nie chciałbyś...
 - Nie, nie miałbym jak... nawet jeśli bardzo bym tego chciał.
 - Niby dlaczego?
 - Trupy zazwyczaj nie rozmawiają przez telefon...
 - Co?! - Hana ze zdziwienia aż usiadła na łóżku.
 - Co "co?" ? Dziwisz mi się? Po Twoich słowach świat mi się zawalił. Szedłem i myślałem co mam ze sobą zrobić. Wymyśliłem.
 - Wymyśliłeś, że chcesz ze sobą skończyć, tak?
 - Nie wiem co Ty byś zrobiła, ale postaw się w mojej sytuacji. Jest osoba, którą kochasz, która jest dla Ciebie najważniejsza na świecie, z którą wiążesz nadzieje i plany na całe przyszłe życie... która... która jest dla Ciebie wszystkim co najcenniejsze w życiu. I nagle słyszysz z jej ust, że jednak Cię nie kocha. Co byś zrobiła?
 - Nie wiem... Piotr, jak ja się cieszę, że rzuciłam Ci się pod auto!
 - Masz gorączkę?
 - Co? Nie... Gdybyś Ty... Gdyby Ciebie już nie było... To byłyby dwa trupy...
 - Słucham?!
 - O! Widzisz dlaczego tak zareagowałam! A wracając do Twojego pytania. Jeśli moje życie straciłoby sens, to po co dalej żyć?
 - Kochasz mnie?
 - Jeszcze pytasz! Wariacie, - Hana przytuliła swojego ukochanego - najmocniej na świecie!
 - I nigdy mnie nie zostawisz?
 - Nigdy! No chyba, że coś poważnego przeskrobiesz... - zaśmiała się. Piotr odpowiedział delikatnym uśmiechem i czułym spojrzeniem. Hana zamknęła oczy, głowa opadła jej na poduszkę.
 - Hana, Hana co się dzieje? Hej, odezwij się! - delikatnie poklepał ją po policzkach.- Hana, nie rób mi tego! - wybiegł na korytarz i jak najgłośniej potrafił, krzyknął - Pomocy!! - zaraz po tym wrócił do ukochanej. Jej oczy nadal były zamknięte.

piątek, 5 lipca 2013

Opo.1 cz.18

Hana krzyczała za nim i wołała go. W końcu wybiegła z klatki schodowej i złapała za rękę. On nadal nie reagował, szedł przed siebie i zachowywał się tak, jakby Goldberg była powietrzem. Poszedł do samochodu, a ona nie chciała tego tak zostawić, postanowiła zareagować.

***

Lena została w mieszkaniu Hany. Wstała i obejrzała bukiet róż, które przyniósł jej przyjaciółce Piotr. Były piękne i pachnące, a między nimi tkwiła mała karteczka z napisem : "Bo moje życie bez Ciebie nie miałoby sensu". Pomyślała, że to strasznie urocze i w ostatnim czasie nie dostała niczego takiego od Witka. Z zamyślenia wyrwał ją krzyk i pisk opon. Wzięła Felka na ręce i zbiegła na dół.

***

Gdy wyszła z klatki zobaczyła na środku ulicy samochód, a przed nim Piotra płaczącego nad nieprzytomną Haną. Podbiegła do nich w jak najszybszym tempie.
 - Piotr! Co się tu do cholery stało?!
 - Rzuciła mi się pod samochód - z trudem powstrzymywał łzy.
 - Jak to rzuciła Ci się pod samochód?! Jak to możliwe?!
 - Nie wiem, ja...ja...
 - Dobra nie ważne, później mi powiesz! Wzywałeś karetkę?
 - Nie... - teraz zdał sobie sprawę z własnej głupoty.
 - Bo?! Boże święty co by było, gdyby mnie tu nie było. Nie odpowiadaj, ja dzwonie a Ty reanimuj! - Bez dalszego gadania odeszła na bok, by wezwać ambulans. Po chwili wróciła do Piotra. - I co z nią?
 - Żyje, ale jest nieprzytomna - łzy znowu zbierały mu się w oczach.
 Przez chwilę nie rozmawiali, tylko pilnowali stanu Hany. Po 10 minutach przyjechała karetka. Zabrali Goldberg do szpitala, ale ani Lena, ani Piotr nie mogli jechać z nimi.
 - Chodź, jedziemy moim autem - powiedziała do załamanego Gawryło.
 - Mhm, a możesz Ty prowadzić?
 - Chyba nie sądzisz, że dałabym Tobie prowadzić w takim stanie.

***

Dojechali do szpitala. Dowiedzieli się gdzie jest Hana i pobiegli pod jej salę. Drzwi otworzyły się i wyszedł z nich Przemek.
 - Jest nieprzytomna, ale wyjdzie z tego. - powiedział i odszedł, bo była to w końcu jego siostra i nie chciał, żeby ktoś widział, że jest załamany.
Lena chwyciła klamkę i już chciała wejść, gdy zobaczyła, że Piotr siada na krześle i chowa twarz w dłoniach. Dosiadła się do niego.
 - No co Ty, Piotr nie płacz. To silna kobieta, wyjdzie z tego.
 - Wiem, ja...te łzy... nie panuję nad tym.
 - Bo ją kochasz.
 - Szkoda, że bez wzajemności...
 - Co?! Przecież ona Cię kocha na zabój, a to, że leży tuż za ścianą powinno być dla Ciebie wystarczającym dowodem.
 - Jasne... Słyszałem przecież Waszą rozmowę.
 - Chodzi Ci o to "nie kocham go i nigdy nie kochałam"?
 - Dokładnie... - odparł smutno.
 - Ona to mówiła o Jamesie, Ty idioto!
 - Co?! - powiedział tak, jakby ktoś go właśnie wyrwał ze snu.
 - No tak! A Ty myślałeś, że to o Tobie?
 - A ja ją ignorowałem... przecież mogłem temu zapobiec. Matko Boska, co ja zrobiłem! - poczuł, że jego oczy znów stają się wilgotne i znowu ukrył twarz w dłoniach.
 - Nie histeryzuj, tylko idź tam do niej. Słyszysz? Chodź! - złapała go za nadgarstek i zaciągnęła do sali, gdzie leżała jego ukochana, a jej najlepsza przyjaciółka.

***

Weszli na salę. Piotr widząc Hanę nieprzytomną, leżącą na szpitalnym łóżku, odwrócił głowę i zamknął oczy. Widział to znowu. Moment w którym Hana rzuca się pod jego auto. Otworzył oczy, podszedł do łóżka i klęknął przed nim. Patrzył na nią, tak jak to czasami robił w sypialni, rano, gdy jeszcze spała. Była taka piękna, a teraz? Nieprzytomna. Piotr czuł, że jego życie legło w gruzach. Całe zdarzenie obserwowała z boku Lena z Felkiem na rękach. Wzruszyła się. Z kilometra było widać, że ten facet żyje tylko dla niej.
 - Piotr? - podeszła do kolegi - Sądzę, że wygodniej Ci będzie na krześle.
 - A, no tak, dzięki.
 - Słuchaj... dasz radę zostać sam? Bo mały robi się śpiący i muszę z nim jechać do domu.
 - Jasne, jedź. Nie ma sprawy.
 - Piotr, nie obwiniaj się za to co się stało,ok? Trzymaj się, cześć!
 - Pa.
Lena wyszła, Hana i Piotr zostali w pomieszczeniu sami. Gawryło delikatnie wziął dłoń ukochanej i przytulił do swojego czoła. Łokcie oparł na kolanach. Zasnął.

wtorek, 2 lipca 2013

Opo.1 cz.17

Tymczasem Hana zaraz po wyjściu ukochanego zadzwoniła do swojej przyjaciółki.
 - Halo?
 - Lena? Jesteś w szpitalu?
 - Nie, dzisiaj mam na popołudnie.
 - A mogłabyś do mnie przyjechać?
 - Jasne, słyszę, że masz mi do powiedzenia coś miłego, bo brzmisz jakbyś wygrała milion w totka.
 - No prawie trafiłaś. Ale przyjedziesz?
 - Będę za 15 minut. A mogę z Felkiem?
 - Bez niego nie możesz - zaśmiała się - to do zobaczenia.
 - Pa.

***

Lena tak jak obiecała była u Hany po kwadransie. Oczywiście razem z synkiem, którego Hana bardzo lubiła.
 - Cześć! - powiedziała z entuzjazmem - Rozbierajcie się i zapraszam do salonu. Napijesz się czegoś?
 - Chętnie, kawy.
 - Ok, a mały?
 - On ma swój soczek, starczy mu.
 - No to zaraz wracam. - Hana poszła do kuchni, żeby zaparzyć kawę i zabrać ciasteczka dla Felka. Była z powrotem po 10 minutach. - No, już jestem.
 - Siadaj już i mów co chciałaś, bo umieram z ciekawości.
Hana nie odpowiedziała, tylko uniosła w górę dłoń i oczom Leny ukazała się złota obrączka.
 - O matko! Jak ja się cieszę - Kiedy Ci się oświadczył?
 - Dziś rano.
 - Aaaaa, nawet nie wiesz jak się teraz cieszę, w końcu! - przytuliła mocno Hanę - rozumiem, że przyjęłaś oświadczyny?
 - No jakżeby inaczej?
 - Szczęścia Wam życzę. A jak z Jamesem? Przecież w papierach nadal jesteście małżeństwem.
 - James? Przecież on zginął. Dla mnie już nie istnieje. - w tym momencie do mieszkania po cichu wszedł Piotr, chciał zrobić ukochanej niespodziankę i kupił bukiet róż - Nie kocham go i nigdy nie kochałam. - Te ostatnie słowa usłyszał Gawryło. Nie ściągając butów wszedł do salonu, gdzie siedziały przyjaciółki.
 - Mogłaś mi to powiedzieć rano w twarz, nie przyjmować oświadczyn i nie robić ze mnie durnia! - odwrócił się na pięcie, położył kwiaty na komodzie w przedpokoju i wyszedł.
 - Piotr! - krzyknęła Hana, ale ten nie zareagował. Obu kobietom zbladły twarze. Hana wstała i wybiegła za Piotrem na klatkę schodową. Piotr! - powtórzyła, lecz nadal nie reagował. Szedł przed siebie.

niedziela, 30 czerwca 2013

Opo.1 cz.16

Stanął przed wejściem do szpitala, do dyżuru zostało mu jeszcze pięć minut, więc musiał się pośpieszyć. Był cały "w skowronkach". Każdy, kto dzisiaj spotkał Piotra, nie poznawał go. Jeszcze nikt w szpitalu nie widział go tak szczęśliwego.
Niestety dobremu humorowi towarzyszył brak skupienia i pacjenci skarżyli się na Gawryłę, a przed jego gabinetem czekał tłum pacjentów. Wiki przechodziła obok i gdy zobaczyła tych wszystkich ludzi, weszła do Piotra, który właśnie pożegnał kolejnego pacjenta.
 - Cześć panie kolego.
 - Cześć, cześć.
 - Mogę się zapytać co Ty do cholery odwalasz?
 - To znaczy?
 - Przed Twoim gabinetem stoi tłum pacjentów i nie są zbytnio zadowoleni. Co się dzieje? Nie dajesz rady?
 - Dzięki, że się troszczysz, ale wszystko gra, a nawet lepiej być nie może.
 - Więc dlaczego tak zamulasz?
 - Nie zamulam, jestem szczęśliwy.
Wiktoria spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
 - Oświadczyłem się jej.
 - Hanie?!
 - No raczej nie Magdzie...
 - To super, stary. Życzę Wam szczęścia - powiedziała z entuzjazmem i  podeszła, żeby przytulić Piotra , a potem znowu się odsunęła. - Kiedy?
 - Dzisiaj rano. - westchnął, wsparł głowę prawą ręką i zapatrzył się w podłogę. Myślał o niej, o tym co robi, jak się czuje...
 - Ziemia do Piotra!
 - Co? - nagle się ocknął.
 - Pacjenci czekają. Ach tak, możesz poprosić kolejnego?
 - Jasne. - Consalida podeszła do drzwi i otworzyła je. - Następny proszz.... - nie dokończyła, bo do gabinetu zamiast pacjenta, wparował Tretter. - Dzień dobry panie dyrektorze. Piotr podniósł głowę z nad papierów.
 - Witam Panią... - już miał się zwrócić do Piotra, ale o czymś sobie przypomniał - Pani Wiktorio, pacjent z siódemki prosił, by Pani do niego wpadła.
 - Ok, to ja nie przeszkadzam. Do widzenia!
Wiktoria nie otrzymała odpowiedzi, Tretter od razu po zamknięci drzwi zwrócił się do Piotra.
 - Piotr, cholera, co Ty robisz?! Pacjenci przychodzą do mnie i się skarżą, jak widzę słusznie. Przed Twoim gabinetem stoi tłum fanów z różnymi dolegliwościami i chcą być zbadani.
 - Przepraszam. Nie musieli od razu iść do Ciebie, histeryzują...
 - Piotr co się dzieje?
 - Czemu wszyscy myślą, że coś jest nie tak?
 - A nie jest?
 - Właśnie wprost przeciwnie!
Stefan, tak jak Wiki spojrzał na niego pytająco.
 - Zmówiliście się czy jak? Wszyscy tacy ciekawscy... - Tretter nie odpowiedział, więc po chwili milczenia Gawryło kontynuował - Oświadczyłem się jej.
 - No gratulacje, trzeba było tak od razu, teraz wiem co Ci dolega. Tak z głową w chmurach nie możesz przyjmować pacjentów, idź do niej. Dzisiaj masz wolne.
 - Żartujesz?!
 - Jestem jak najbardziej poważny, ale masz u mnie dług.
 - No jasne. A co z tym tłumem?
 - Wiki ich weźmie.
 - Oj, zemści się na mnie.
 - Twój problem, ale wiesz jakby Cię pobiła, to przecież jesteś w szpitalu - zaśmiał się - przebieraj się i leć!
 - Dzięki, jesteś wielki.
Piotr przeprosił pacjentów udając ból głowy, wysłał ich do Wiki i pojechał do ukochanej.

***

Tymczasem Hana...

piątek, 28 czerwca 2013

Opo.1 cz.15

Był wtorek, Piotr miał do pracy na piętnastą, więc pół dnia mógł spędzić ze swoją ukochaną. To miał być najpiękniejszy poranek w jego życiu. To dzisiaj chciał się jej oświadczyć, bo chociaż wczorajszy wieczór był katastrofą, jego chęci nie zmalały. Chciał to zrobić spontanicznie, ale zdecydował, że wprowadzi w życie część swojego wczorajszego planu.

***

Leżeli razem w łóżku do dziewiątej. Nie chciało im się wstawać, ale Piotr chciał zrealizować swój plan. Wstał cicho, bo Hana jeszcze spała i poszedł do kuchni zrobić jej jakieś pyszne śniadanie. Gdy skończył zabrał tacę z jedzeniem, pierścionek schował do kieszeni i poszedł z powrotem do sypialni. Płytę przyszykował już wcześniej, teraz miał tylko pilota pod ręką, by włączyć muzykę w odpowiednim momencie. Położył się na łóżko i czekał aż jego ukochana się obudzi. Czekał dobre pół godziny zanim Hana otworzyła oczy. Gdy w końcu to się stało, wstał, poszedł z drugiej strony łóżka i podał Hanie jedzenie.
 - Śniadanie do łóżka księżniczko - puścił do niej oczko, a ta odpowiedziała uśmiechem.
 - Ach, dziękuję. Co to za pyszności?
Na to pytanie Piotr nie odpowiedział, tylko wykorzystał moment, gdy Hana zachwycała się i przyglądała zawartości tacy. Szybko włączył radio, w którym zaczęła lecieć piosenka Wonder'a " I just called to say i love you" ( http://www.youtube.com/watch?v=QwOU3bnuU0k ). Piotr wgramolił się z powrotem na łóżko i klęknął. Nie wyjął jeszcze pierścionka.
 - Piotr... Co robisz?
 - Przyglądam Ci się.
 - Sprawia Ci to radość?
 - Nawet nie wiesz jaką.
 - Aaa, masz w tym jakiś cel?
 - Tak. Upewniam się czy to tak wygląda kobieta, z którą chcę spędzić resztę mojego życia. Tylko nie wiem, czy Ty chcesz - wyjął pierścionek - spędzić je z mną. - Otworzył pudełko i oczom Hany, która akurat piła sok pomarańczowy, ukazał się piękny pierścień. - Hana... - popatrzył jej głęboko w oczy - Chciałabyś zostać moją żoną i uczynić moje życie piękniejszym?
Hana o mało co nie zakrztusiła się napojem. Przełknęła, odłożyła tacę na bok i zerkała co róż to na Piotra, to na śliczny, złoty pierścionek. Nie wierzyła w to co się właśnie wydarzyło. Mężczyzna jej życia właśnie jej się oświadczył.
 - Otrzymam odpowiedź, bo jakoś tak...
 - Tak, oczywiście, że tak! - przerwała mu w połowie zdania i rzuciła się ukochanemu na szyję. Ten pocałował ją w czoło i mocno przytulił.
 - Już nigdy Cię nie opuszczę i nie oddam żadnemu, pieprzonemu James'owi - wyszeptał.
 - Ja też Cię kocham - oderwała się od Piotra - mogę? - wskazała na prezent zaręczynowy.
 - Prawie zapomniałem, no jasne. - delikatnie wsunął jej obrączkę na palec, po czym namiętnie pocałował. Ona wcale się nie opierała. Piotr przestał na chwilę, by odłożyć pudełko po pierścionku.
 - Czekaj - przerwała mu Hana - a Ty nie idziesz dzisiaj do szpitala?
 - Na piętnastą... - pocałował ją w szyję - mamy ponad cztery godziny...
 - W takim razie... chyba się zgodzę - zaśmiała się zachęcająco.
Swój czas wykorzystali maksymalnie, tak że Piotr prawie spóźnił się do pracy. Niechętnie tam poszedł, wolałby spędzić ten dzień z Haną. Teraz była jego całym światem. Stanął przed wejściem do szpitala, do dyżuru zostało mu jeszcze pięć minut, więc musiał się pośpieszyć...

czwartek, 27 czerwca 2013

Opo.1 cz.14

Hana, cała zapłakana, usłyszała, że ktoś wchodzi do mieszkania. Usłyszała dźwięk otwieranego zamka. Na początku myślała, że to Piotr, ale uświadomiła sobie , że on by się tak cicho nie zachowywał i nie skradał. Za dużo ją w życiu spotkało, żeby teraz ryzykować. To mógł być włamywacz. Bez zastanowienia chwyciła pierwszą ciężką rzecz, jaką zobaczyła. W tym wypadku był to duży, mosiężny świecznik. Chwyciła go mocno i ukryła się za rogiem ściany. Gdy ten domniemany włamywacz wychylił się, został porządnie grzmotnięty w czoło i upadł na podłogę. Hana zaraz pożałowała tego, co zrobiła, bo "włamywaczem" okazał się Piotr.
 - O mój Boże Piotr! Przepraszam!
Gawryło na szczęście nie stracił przytomności i dla rozluźnienia sytuacji zażartował:
 - Wiem, przepraszam, jestem trochę późno, ale na takie przywitanie chyba nie zasłużyłem - dotknął ręką swojego czoła i syknął z bólu. Poza tym zobaczył dość dużo krwi na swojej dłoni. - Siłę, to Ty masz  nie złą.
 - Żartujesz. Czyli nie jest tak źle. Mocno Cię boli?
 - Dostałem mosiężnym świecznikiem w łeb.
 - No tak, przepraszam Cię, ale myślałam, że to włamywacz.
 - Ja bym na jego miejscu nie ryzykował i nie zadzierał z Tobą. A tak w ogóle to dlaczego myślałaś, że jestem jakimś złodziejem?
 - Może dlatego, że byłeś tak cicho i się skradałeś!
 - Bo myślałem, że już śpisz i nie chciałem Cię budzić. Chociaż chyba już bym wolał ten wariant.
 - To miłe z Twojej strony, że się tak troszczysz, ale zobacz jaki to ma skutek - Hana jakby nagle oprzytomniała - Czekaj my tu gadu gadu, a Ty krwawisz! Wstawaj. Dasz radę iść do pokoju i siąść na sofie?
 - Sądzę, że  tak.
 - To idź, a ja zaraz wrócę.
Piotr poszedł do salonu, a Hana przyniosła opatrunek i wodę utlenioną.
 - Uuu, będzie szczypać - Piotr zrobił minę, jakby gryzł cytrynę.
 - Patrzcie, patrzcie. Taki duży chłopiec, a jak ma lekko poszczypać to już płacze. Chcesz zadzwonić do mamusi?
 - Wolałbym pociesznie od kogoś innego - wysłał Hanie znaczące spojrzenie.
 - To może później tygrysie, bo jak na razie to nie wiem, czy zauważyłeś, ale krwawisz i to dość mocno. Nie wiem, czy nie pojedziemy do szpitala.
 - Oj bez przesady, Ty to na pewno zrobisz lepiej.
 - Nie podlizuj się.
 - Hana...
 - Hm?
 - Dziękuję.
 - Za co?
 - Za tego tygrysa - uniósł brwi i się uśmiechnął - Aaaaauuuu , ttsssyyyyyy. Musisz tak mocno?- właśnie poczuł wacik z wodą utlenioną na swoim czole.
 - Nie muszę, to zemsta - zaśmiała się
 - O! A mogę wiedzieć za co?
 - Za tak późne wracanie do domu. Gdzie to się było?
 - Jakbym Ci teraz powiedział to cały czar by prysł. Ale obiecuję Ci, że Ci się spodoba.
  - No dobra, chyba Ci muszę zaufać.
  - A nie ufasz? - wstał, złapał Hanę w talii, co tak bardzo kochała i przybliżył swoją twarz do jej twarzy.
 - No nie wiem, nie wiem... - Piotr namiętnie pocałował Hanę - No chyba ufam... - Gawryło zaczął całować ją po szyi - O! A teraz to już jestem pewna! - zaśmiała się.
Mimo początkowych protestów Hany, Piotr zabrał swoją ukochaną do sypialni. I nie ukrywajmy ta rana z opatrunkiem trochę im przeszkadzała.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Opo.1. cz.13

 Po telefonie od Piotra Hanie do głowy wpadł pomysł. Chciała przyrządzić kolację dla ukochanego. Do jego powrotu zostały jeszcze 3 godziny, więc miała wystarczająco czasu jak na kobietę ze złamaną ręką. Pierwsze  15 minut przeglądała w internecie strony z przepisami na coś smacznego. Potem zmówiła taksówkę i szybko pojechała do sklepu po kilka brakujących jej składników.
Wróciła i zabrała się do gotowania. Gdy skończyła do przyjazdu Piotra zostało jeszcze 10 minut, więc poszła się przebrać w sukienkę i umalować. Minęło  półgodziny, a Piotra nadal nie było. Hana czekała. Minęła godzina. Goldberg na początku myślała, że Piotr miał jakiegoś trudnego pacjenta lub nagłą operację, ale zadzwoniłby i powiedział jej o tym. Zaczęła się martwić. Zadzwoniła do Gawryły. Nie odbierał. Spróbowała jeszcze kilka razy, ale nikt się nie odezwał. Hana usiadła na kanapie i zaczęła myśleć. Tak samo jak wielu ludzi w takich sytuacjach wymyślała najgorsze scenariusze, że Piotr ją zdradza lub co gorsza miał niebezpieczny wypadek. Nie zorientowała się kiedy łzy zaczęły jej napływać do oczu.

*
*
*

*Tym czasem u Piotra*

Gawryło zaraz po skończeniu dyżuru pobiegł do samochodu i pojechał do sklepu. Na jego nieszczęście były straszne korki, bo ulica była remontowana. Gdy w końcu udało mu się jechać swobodnie minęło pół godziny. Bardzo się denerwował, bo wiedział, że Hana się martwi. Nie mógł zadzwonić, bo telefon mu się rozładował. Szybko wparował do sklepu i kupił płytę Stevie'go Wonder'a. Zapłacił i pojechał do jubilera. Tym razem w korku nie stał tak długo, bo tylko 10 minut. Kupił pierścionek, bo oświadczyny planował już od dłuższego czasu. Pojechał do domu. Niestety ten wieczór nie zapowiadał się tak, jakby to Piotr sobie wyobrażał.

*
*
*

Hana, cała zapłakana, usłyszała, że ktoś wchodzi do mieszkania...

piątek, 21 czerwca 2013

Opo.1 cz.12

Hana weszła do swojego gabinetu, a zaraz za nią wpadł Piotr.
 - Czemu uciekłaś?
 - A uciekłam?
 - A nie?
 - Nie.
 - A tak w ogóle to czemu przyjechałaś ze mną do szpitala? Przecież nie możesz pracować ze złamaną ręką.
 - Nie mam zamiaru pracować. Przyszłam po wyniki tej nowej pacjentki, a przy okazji pójdę do Trettera poprosić, żeby mi przedłużył urlop o 3 dni.
 - No chyba, że tak. Jak byś miała zamiar pracować, to sam bym poszedł do Stefana i Cię zwolnił.
 - Chyba trudno byłby mi pracować jedną ręką?
 - Wiem, na pewno. Ale po Tobie wszystkiego się można spodziewać. - spojrzał  na zegarek. - O Boże, za 3 minuty zaczynam dyżur. Zamówisz sobie taksówkę?
 - Tak, już jestem duża panie doktorze.
 - Dobrze, dobrze. Nie przemęczaj się za bardzo i uważaj na siebie. Jak będę miał przerwę to do Ciebie zadzwonię, ok? A teraz już muszę lecieć, pa - pocałował Hanę w policzek, uśmiechnął się do niej i wyszedł.
Ona odwzajemniła uśmiech.
 - Pa.

*
*
*

Hana była w swoim gabinecie przez  15 minut. Potem zamówiła taksówkę i pojechała do domu. Nudziła się trochę, ponieważ ze złamaną ręką trudno jest cokolwiek zrobić. O dwunastej, tak jak obiecał, zadzwonił Piotr.
 - Halo? Cześć Piotr. Co tam?
 - I just call to say I love you. I just call to say how much I care... - zaczął śpiewać piosenkę Wonder'a.
 - Ja też Cię kocham, ale mam dla Ciebie jedną smutną wiadomość.
 - Coś się dzieje?! - zapytał wystraszony, bo bał się o Hanę. Była jego całym światem.
 - Nie, nic. Nie musisz od razu tak reagować. Gdyby coś się działo to bym powiedziała na samym początku rozmowy.
 - Dobrze, ale mnie tak nie strasz.
 - Ok, przepraszam.
 - A ta smutna widomość to?
 - To to, że piosenkarzem to Ty nie będziesz.
 - No widzisz. A tak bardzo chciałem. Zniszczyłaś moje marzenia.
 - O jej. Biedny chłopczyk. Ale popatrz na to z drugiej strony. Gdybyś był piosenkarzem, to byśmy się nie poznali.
 - Do dzisiaj dziękuję Bogu, że zostałem chrurgiem.
wiesz co, chyba muszę kończyć, bo przywieźli jakiegoś faceta z wypadku i pewnie zaraz czeka mnie operacja.
 - Jasne, dzięki, że zadzwoniłeś. Nudzi mi się jak nigdy. Ale jakoś wytrzymam, a Ty leć do tego pacjenta. Pa.
 - Kocham Cię, papa.
 - Ja Ciebie też, no idź  już Ty romantyku, pa. - zaśmiała się.
 - Hmm, no okej. Pa!
Rozłączyli się. Po tej rozmowie obojgu poprawił się humor.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Opo.1 cz.11

Minął tak wyczekiwany przez Piotra tydzień.
 - To już dzisiaj, dzisiaj! - wykrzyczał i wziął Hanę na ręce.
 - Hej! Możesz mnie odstawić z powrotem na ziemię? - zaśmiała się, a Piotr wykonał polecenie.
 - No, jak chcesz - musnął ukochaną w policzek.
 - A tak wracając do tematu. To... co "dzisiaj" ?
 - No jak to co? Ściągają Ci gips!
 - To dzisiaj?
 - No tak, minął tydzień.
 - Aaa, chyba zapomniałam Ci powiedzieć. Ostatnio ręka mnie mocniej bolała i byłam u Rafała. Obejrzał ją i powiedział, że mam trzymać gips na ręce do środy.
 - Ale to jeszcze trzy dni! - powiedział rozczarowany.
 - Oj, dasz radę! - pocałowała go delikatnie.
 - Ehh... na którą masz dyżur?
 - Za pół godziny.
 - No to się musimy zbierać!
 - Noo! To chodź!

***

Dojechali do szpitala dość szybko, na drodze nie było korków i jechało im się spokojnie.  W szpitalu zaraz przy wejściu spotkali Konicę.
 - To przez Ciebie Hana musi nosić gips jeszcze trzy dni! - rzucił żartowbiliwie.
 - Chwila, to chyba ona powinna się żalić a nie Ty!
 - Wiesz, ona ma to na ręce, ale ja też na tym tracę...
 - Co? Jak?
Piotr uniósł brwi i lekko się uśmichnął.
 - Aaa, ok. Już wiem, o więcej nie pytam - mrugnął do Piotra, co nie uszło uwadze Hany.
 - Faceci... - uśmiechnęła się i poszła dalej.
 - Widzisz, znowu przez Ciebie.
 - Co przeze mnie?
 - Ma focha.
 - Jak to przeze mnie?
 - No tak, po prostu. Przez Ciebie. Ktoś musi być winien - uśmichnął się. - Dobra gonię ją, to narazie!
 - Cześć, cześć.

sobota, 15 czerwca 2013

Opo.1 cz. 10

Przyjechali do mieszkania mężczyzny.
 - Czuj się jak u siebie. - zaprosił Hanę do mieszkania. - Chyba jeszcze pamiętasz co gdzie jest?
 - Tak, no jasne.
 - Siadaj. Kawy? Herbaty?
 - Nie dzięki. - odparła smutno.
 - Ej, no co Ty, nie przejmuj się. Wszystko będzie ok, tak?
 - Tak, tak. Znam tą gadkę z kądś... też tak pocieszam pacjentów.
 - Ale Ty nie jesteś moją pacjentką... - usiadł blisko ukochanej, uśmiechnął się i oparł swoje czoło na jej czole. - No chyba, że chcesz, żebym Cię przebadał...
 - Ależ oczywiście panie doktorze! Z gipsem? Może być ciekawie. - odwzajemniła uśmiech.
 - Ach, no tak. Zapomniałem o tej ręce... Ile jeszcze musiasz nosić to cholerstwo utrudniające mi życie?
 - Tobie utrudnia życie, przcież to ja mam to na sobie!
 - A powracając do pytania?
 - Co? Aaaa, no tak... Chyba tydzień.
 - Tydzień?! Chyba szybciej umrę. Nie wytrzymam tyle czasu.
 - Nie umrzesz. Nie dam Ci tak łatwo odejść, jesteś mi potrzebny...
 - Ooo, czyżbym usłyszał komplement zaadresowany do mnie?
 - Nikogo innego tu nie ma... - pocałowała namiętnie Piotra, a ten bez wahania go odwzajemnił.
 - Mmm... Tego mi brakowało - uśmiechnął się i kontynuował pocałunek.
Po kilku minutach Hana przerwała, bo Piotr zaczął całować jej szyję.
 - Tydzień! - zaśmiała się i wstała z kanapy.
 - Tydzień...

piątek, 7 czerwca 2013

Opo.1 cz.9

 Zajechali na miejsce. Akcja gaśnicza się już skończyła, uratowali ile mogli. Było już po wszystkim. Już na pierwszy rzut oka było widać, że wszystko w tym bloku od parteru do ostatniego piętra się spaliło.
 Hana bez słowa wysiadła z samochodu, cały czas z niedowierzaniem patrząc na  zaistniałą sytuację. Oparła się o maskę samochodu Piotra i stała ze łzami w oczach. Piotr również wysiadł. Stał po drugiej stronie samochodu i ze współczuciem spoglądał na Goldberg. Straciła prawie wszystko. Prawie... miała jeszcze Piotra. Gawryło szczerze jej współczuł, ale dla niego był jeden plus tej całej sytuacji. Można było powiedzieć, że dla niego było to szczęście w nieszczęściu. Hana z nim zamieszka.
 Podszedł i objął ramieniem ukochaną.
 - Co ja teraz do cholery zrobię?! Co? Możesz mi powiedzieć? To mieszkanie, te wszystkie rzeczy. To był mój cały dorobek. Wszystko co miałam! - powiedziała nie patrząc na Piotra. Wzrok utkwiła w spalonym budynku i tak zostało.
 - No a...
 - A no tak -  nie dała mu dokończyć - samochód. Jeszcze on mi został. Stoi bez paliwa na parkingu szpitalnym. Cudownie.
 - Hana...
 - Co?! - znowu mu przerwała- Postaw się w mojej sytuacji. Co ty byś zrobił?
Ja chyba najpierw pomieszkam trochę w samochodzie, a potem go sprzedam, żeby na chwilę wynająć jakieś mieszkanie! Życie jest takie piękne - dodała z sarkazmem.
 - Oszalałaś?! Jaki samochód? Jakie sprzedam? Chyba nie sądzisz, że Cię tak po prostu zostawię w tej sytuacji.
 - A co masz zamiar zrobić? Cofnąć czas?
 - A wiesz, że czasami bym chciał? Ale nie mogę. Natomiast Ty możesz zamieszkać ze mną.
 Dopiero teraz Hana spojrzała na Gawryło.
 - Chyba żartujesz.
 - Co? Hana, dlaczego nie?
 - Nie mogę Ci się tak po prostu wprosić do mieszkania.
 - Ty się nie wpraszasz, to ja Cię zapraszam.
 Zapadła cisza. Po chwili namysłu Hana powiedziała :
 - Piotr, przepraszam Cię. Nie powinnam tak reagować.
 - Ej, nie masz za co. Rozumiem Cię. Jak z tym mieszkaniem?
 - Ok, ale tylko dopóki sobie czegoś nie znajdę. - Piotr się uśmiechnął - Dziękuje.
 - Za co?
 - Za wszystko.

środa, 5 czerwca 2013

Opo.1 cz.8

Wyszli z budynku. Piotr zbadał rękę Hany. Była złamana.
 - Jedziemy do szpitala.
 - Złamana?
 - Mhm. - odparł ze współczuciem.
 - Tak myślałam, boli jak cholera.
 - Chodź do auta. Czy dzwonimy po karetkę?
 - Nie no co Ty, wytrzymam. A co z mieszkaniem?
 - To już chyba robota straży pożarnej, nie Twoja. Całego świata nie uratujesz.
Pojechali do szpitala. Na dobry początek spotkali Lenę.
 - Dzisiaj chyba macie wolne, farciarze...
 - Ja dzisiaj jako pacjentka - odpowiedziała Hana.
 - A co się stało, Hana?!
 - Lena, pogadamy później. Na razie muszę ogarnąć swoją rękę.
 - Ok... - powiedziała, ale para już jej nie słyszała, bo już stali przed gabinetem Konicy.
 - Dzień dobry, proszę usiąść - powiedział odrywając wzroku od kart pacjentów. - achh, to Wy, część! - dodał, gdy spojrzał w górę. - Co Was sprowadza?
 - Moja ręka. Cholernie boli.
 - Moim zdaniem to jest złamanie, ale sam zobacz. - dodał Piotr.
Konica oglądał chwilę rękę swojej koleżanki, ale nie potrzebował dużo czasu by stwierdzić złamanie. Ręka Goldberg została umieszczona w gipsie. Pożegnali się, podziękowali Rafałowi i poszli do samochodu.
 - To co, jedziemy do mnie?
 - Tak szczerze to chciałabym zobaczyć jak wygląda sytuacja po pożarze.
 - No dobrz.... - westchnął - to jedziemy.
Zajechali na miejsce. Akcja gaśnicza się już skończyła, uratowali ile mogli. Było już po wszystkim...

wtorek, 4 czerwca 2013

Opo.1 cz.7


Piotr szybko poszedł otworzyć.
 - Panie! Szybko, ratujcie się. Uciekajcie! - wychylił się zza drzwi sąsiad Hany. już odchodził gdy zatrzymał go zszokowany Gawryło.
 - Chwileczkę! Hej! Co się dzieje?
 - Proszę pana pożar się dzieje! - zbiegł w dół po schodach.
Piotr też nic nie mówił tylko w jednej chwili wpadł do mieszkania.
 - Hana pakuj najpotrzebniejsze rzeczy, tylko szybko!
 - Co?! Piotr co się dzieje?
 - Szybko!
Hana pobiegła się spakować. A Piotr poszedł zobaczyć gdzie się paliło i ile czasu jeszcze mają. Ogień rozprzestrzeniał się dość szybko. Gawryło wrócił do Hany.
 - Hana, już?! - rzucił od progu. Nie usłyszał odpowiedzi. Pobiegł do sypialni Hany. Zastał ją leżącą na podłodze. Trzymała się za ramię.
 - Hana co jest? Czemu nie odpowiadasz jak Cię wołam?!
 - Myślisz, że mam siłę krzyczeć?
 - Co się stało?
 - Chyba złamałam rękę.
 - Co?! Cholera jasna Hana! Nie mamy czasu, musimy uciekać! Daj mi torbę i chodź! Dasz radę?
 - Tak, tak. Ale powiesz mi w końcu co się dzieje?
 - Pali się!
 - Co?!
Piotr nie odpowiedział, przepuścił Hanę, żeby szła przodem. Chciał mieć ją cały czas na oku.
Wyszli z budynku, Piotr zbadał rękę Hany...

Przepraszam, że krótkie ale nie mam weny :/

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Opo.1 cz. 6

Lekarka usiadła na kanapie w salonie i ukryła twarz w dłoniach. Płakała. Żałowała tego co zrobiła. A Piotr? Piotr nie wiedział co zrobić. Stał pod drzwiami jak kołek, po tym jak je za sobą zatrzasnął. Stał i nie wiedział co zrobić. Czy wejść tam z powrotem, czy iść do domu i wrócić do Hany jutro. Jedno jest pewne. Wróci, ale teraz czy później. Chciał sprawdzić, która godzina i uświadomił sobie, że nie ma telefonu. Zostawił go w środku. Postanowił po niego pójść.
Wszedł cicho, do środka myśląc, że Hana już poszła spać. Ku swojemu zdumieniu zastał ją siedząca na sofie i ukrywającą twarz w dłoniach. Był bardzo cicho, nie chciał jej przeszkadzać. Ściągnął kurtkę i buty. Podszedł do niej, usiadł delikatnie obok i mocno przytulił.
Hana się wzdrygnęła, ale sekundę później zorientowała, kto ją obejmuje.
 - Przepraszam za tamto. Nie potrafię i nienawidzę się z Tobą kłócić.
 - To ja przepraszam. Nie powinnam była tak reagować. Ja też Cię kocham - spojrzała mu prosto w oczy i namiętnie pocałowała. Tym razem nikt nie przerywał, ani nie protestował. Poszli do sypialni Hany.

*
*
*

Obudzili się około godziny dziesiątej. Hana spojrzała na zegarek i się przestraszyła.
 - Piotr, wstawaj! Już po 10.00. Spóźniliśmy się do pracy! Dzwoń do Trettera, a ja idę się ubrać.
 - Ale Hana! - krzyknął, a ta obróciła się do niego. Była już przy drzwiach.
 - Co znowu?
 - Jest sobota! Wracaj do łóżka.
Hana roześmiała się i wróciła do Piotra.
 - No więc, jeśli mamy dziś wolne to chciałabym z Tobą o czymś porozmawiać.
 - Hm?
 - To wczoraj... - nie dokończyła, spuściła wzrok.- Przepraszam Cię za tamto.
 - Hej! Nie ma o czym gadać - delikatnie położył dłoń na jej policzku. - Zapomnij o tym.
 - Ale ja nie chcę o tym zapomnieć! - pocałowała Piotra - Chodź, wstaniemy i coś zjemy. Nie wiem jak Ty, ale ja zgłodniałam.

*
*
*

Wstali, ubrali się i poszli szykować śniadanie. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi i po 3 sekundach głośne walenie. Oprócz tego słychać było krzyki i hałas na korytarzu. Piotr szybko poszedł otworzyć.
 - Panie! Szybko, ratujcie się. Uciekajcie, ....



Next jutro ;)

Podziękowania :>

Dziękuję Wam za te wszystkie pozytywne komentarze. Nawet nie wiecie jak bardzo motywują mnie do pisania tych opowiadań i jak miło się je czyta. Dzięki nim wiem, że moja praca nie idzie na marne i komuś to się podoba. Jeszcze raz wielkie DZIĘKI z te wszystkie wpisy pod postami. Jesteście wielcy :* :D

Opo. 1 cz.5

 - Znowu mam zostać na noc?
 - A mógłbyś? - zapytała ucieszona
 - Mógłbym, skoro boisz się sama spać - zaśmiał się
 - Ta..... bardzo się boję - zamyśliła się
 - To co? Biorę koc i idę do salnonu, dobranoc!
 - Do jutra!
I znowu to samo. Piotr poszedł położyć się na kanapie w salonie, a Hana do sypialni. Była tylko jedna rzecz, która różniła tą noc od poprzedniej. Tym razem obydwoje nie mogli zasnąć. Cały czas myśleli o tej drugiej o osobie za ścianą, która była tak blisko i jednocześnie tak daleko. Była 3.00 w nocy. Nie wytrzymali, ani jedno, ani drugie. Wstali o tej samej godzinie. Hana wyszła po cichu z sypialni. Było bardzo ciemno. Przeszła parę kroków i wpadła na coś. A może raczej na kogoś, minanowicie na Gawryłę.
 - A Ty gdzie się wybierasz?
 - A Ty?
 - Pierwsza zadałam pytanie.
 - No ja...
 - Chyba mi nie uciekasz tak wcześnie?
 - Nie.
 - No więc?
 - Ja... chciałem zobaczyć czy śpisz.
 - No jak widzisz, nie śpię.
 - To teraz Ty.
 - Co ja?
 - Mów po co szłaś?
 - Jaa.... - nie wiedziała co powiedzieć, musiała coś szybko wymyślić, przecież nie powie mu prawdy. - Ja... szłam do kuchni po szklankę wody.
 - Mhm... - zapadła krępująca cisza. Pierwsza odezwała się Hana.
 - A po co chciałeś wiedzieć czy śpię?
 - Chciałem pogadać...
 - O czym? W środku nocy?
 - Tak.... Hana, ja nie będę owijał w bawełnę. Powiem Ci prawdę. Szedłem do Ciebie, żeby Cię zobaczyć. Ja... ja śpię już tu drugą noc z rzędu, tu na kanapie. - wzkazał palcem - Jeśli w ogóle można to nazwać snem. Leżałem, cały czas leżałem i myślałem. O Tobie, o nas, Hana... Ja Cię kocham. - Złapał Hanę za ręce i namiętnie pocałował.
Hana płakała. Było ciemno i Piotr tego nie widział. W pierwszym momencie Hana oddała się Piotrowi i zapomiała o wszytkim. Po chwili zorientowała się co robi i zaczęła się wyrywać i opierać.
 - Piotr, proszę Cię! Ja nie mogę tego robić! - Gawryło całował ją dalej - Nie, nie mogę odbierać Cię Tosi, obiecałam. Piotr. Nie!!! - krzyknęła mu prosto w twarz.
Lekarz puścił jej dłonie i popatrzył się na nią chłodno.
 - Hana, ja Ciebie chyba nigdy nie zrozumiem! Nigdy! - zaakcentował ostatnie słowo. Chwycił kurtkę i wyszedł trzaskając głośno drzwiami.
Goldberg rozpłakała się jeszcze bardziej.
 - Piotr! - krzyknęła tak, że stojący jeszcze pod drzwiami chirurg to usłyszał.
Lekarka usiadła na kanapie w salonie i ukryła twarz w dłoniach. Płakała. Żałowała tego co zrobiła.

niedziela, 2 czerwca 2013

Opo.1 cz.4


Wieczorem Gawryło wychodząc ze szpitala zobaczył w Hanę w jej samochodzie opartą głową o kierownicę. Podbiegł szybko do niej chcąc sprawdzić co się stało. Z rozmachem otworzył drzwi. Hana aż podskoczyła.
 - O, Piotr! Nie strasz mnie tak - wybuchnęła śmiechem.
 - Co? Ja mam Cię nie straszyć? To Ty mnie nie strasz! Myślałem, że coś się stało. I dlaczego do cholery się śmiejesz? Mam coś na twarzy?
 - Śmieję się z własnej głupoty.
 - Może mnie oświecisz? Pośmieję się razem z Tobą.
 - Zapomniałam zatankować.
Piotr zaczął się śmiać i nie mógł przestać.
 - No ej, to nie jest takie śmieszne! - szturchnęła go łokciem.
 - Co? Przepraszam, ale to Ty przed chwilą nie mogłaś wytrzymać ze śmiechu!
 - Ja to ja.
 - A ja się nie mogę pośmiać?
 - Nie.
 - Skoro nie, to nie... - udawał smutnego
 - No już, już. Tylko nie płacz! - Hana się roześmiała. Tylko Piotr ją potrafił rozśmieszyć. To między innymi w nim kochała. To jego poczucie humoru.
 - Ze mnie się śmiejesz?
 - Mhm.
 - To chodź.
 - Gdzie?
 - Do mojego auta. Masz zamiar tu nocować czy pchać samochód pod swój blok?
 - Podwieziesz mnie?
 - A mam wybór?
 - Chyba mam deja vu.
 - Ja też - zaśmiał się.
Wsiedli do samochodu Piotra.
 - Czekaj! A co z moim autem?
 - Pojedziemy na stację benzynową i przywieziemy paliwo w kanistrze, ale to jutro, ok?
 - Taa... - zamyśliła się. Uświadomiła sobie, że na prawdę go kocha. Znowu jej pomógł, znowu był przy niej... Może wtedy nie przyjechał, bo mówił prawdę, że  to Magda kasowała te połączenia? Postanowiła mu dać drugą szansę.

*
*
*

Dojechali pod blok Hany. Kobieta nie wysiadała, cały czas była pogrążona w swoich myślach.
 - Hana? Ziemia do Hany! Wiem, że mój samochód jest bardzo wygodny, ale chyba nie chcesz w nim nocować?
 - O Jezu, przepraszam. Już wysiadam. Aaaaa może... wejdziesz na kawę? Muszę Ci się jakoś odwdzięczyć.
 - Czemu nie?
 - No to chodźmy - uśmiechnęła się i poszli do mieszkania.
Przy kawie rozmawiali o wszystkim i o niczym. Nie zorientowali się kiedy minęły 3 godziny.
 - Już późno chyba będę leciał.
 - Może.. - nie dokończyła, bo Piotr wszedł jej w słowo
 - Znowu mam zostać na noc?
 - A mógłbyś? - zapytała ucieszona

Opo. 1 cz. 3


Piotr popatrzył czule na ukochaną.
 - Jestem... - powiedział i uśmiechnął się.
 - Nie spałeś! - zawstydziła się trochę.
 - Nie spałem prawie całą noc
 - Dlaczego? Nie wygodnie Ci było? Przepraszam... nie powinnam była Cię zatrzymywać - powiedziała smutno i spuściła wzrok.
 - Co?! Nie, no co Ty. Było bardzo wygodnie, chociaż muszę powiedzieć, że łóżko w Twojej sypialni jest wygodniejsze. - zaśmiał się i na chwilę przerwał, by zobaczyć reakcję Hany, jednak jej mina nic mu nie zdradziła - Nie mogłem spać, bo za dużo myślałem. Ale te myśli były bardzo pozytywne - delikatnie złapał Hanę za rękę. - A Tobie jak się spało?
 - Ty miałeś miłe myśli, a ja miłe sny - spojrzała mu w oczy
 - A czy w tym śnie byłem też ja?
 Hana szeroko się do niego uśmiechnęła, nie powiedziała nic, tylko nie puszczając jego dłoni pociągnęła go za sobą do kuchni.

*
*
*

 - Co zjesz?
 - Nocleg i śniadanie za darmo? Gdzie jest haczyk? - zaśmiał się
 - Czy ja wiem, że za darmo? Za podwiezienie mnie wczoraj ze szpitala do domu i za dzisiejsze podwiezienie mnie do pracy.
 - A kto Ci powiedział, że Cię podwiozę dzisiaj?
 - Wiesz, nie musisz mnie podwozić, są taksówki. Ale nie myśl, że dostaniesz coś do jedzenia!
 - Jak to? Mam iść głodny do pracy?! Wiesz co, może jednak Cię ze sobą zabiorę? Wydaje mi się, że mamy na tą samą godzinę.
 - O, proszę jak to się szybko zdanie zmienia!
 - Pytałaś co zjem.
 - Więc?
 - Co powiesz na naleśniki?
 - Co ja powiem na naleśniki? Bardzo chętnie, siadaj, a ja je zaraz przygotuję.
 - Może pomogę?
 - Umiesz robić naleśniki? Nie wierzę.
 - To zaraz zobaczysz.
Wspólnie przygotowali śniadanie, rzucając się przy tym mąką. Zjedli je i wyszli do pracy.

*
*
*

Weszli do szpitala, ale musieli się pożegnać tuż przy wejściu. Gawryło był wezwany na blok, a pacjentka Goldberg miała silne bóle brzucha. Mimo porannych kłopotów dzień minął im spokojnie.
Wieczorem Gawryło wychodząc ze szpitala zobaczył w Hanę w jej samochodzie opartą głową o kierownicę. Podbiegł szybko do niej chcąc sprawdzic co się stało...




Opo. 1 cz.2

Hana wyszła z łazienki po 15 minutach. Piotr już siedział na kanapie i czekał na nią.
 - Co tak długo? Herbata już prawie wystygła.
 - 15 minut to długo? To chyba był mój rekord - zaśmiała się i usiadła obok Piotra - w końcu chwila odpoczynku... - zamknęła oczy.
Siedzieli tak pół godziny nic nie mówiąc. Odpoczywali i cieszyli się obecnością tej drugiej osoby. Hanę znużyło i głowa odpdła jej na ramię Piotra.
 - Przepraszam... to ze zmęczenia - powiedziała trochę zawstydzona.
 - Ale nie masz za co przepraszać, jak dla mnie to możemy tak siedzieć całą noc - uśmiechnął się do niej.
 - To miłe - odwzajemniła uśmiech - ale chyba już pójdę spać. Rano trzeba znowu wstać...
 - Skoro tak, to ja się pożegnam.
 - Hm?
 - No, że pojadę już do domu.
 - Ach, no tak - przerwała na chwilę. - Piotr... chce Ci się jeździć po nocy? Jest 11.00.
 - Co masz na myśli?
 - Może... no...
 - No, wyduś to z siebie! - zaśmiał się
 - Dobrze wiesz o co mi chodzi!
 - Hmmmm, no dobrze. Jeśli chcesz mogę zostać.
 - Dzięki, ale śpisz w salonie - uśmiechnęła się - dobranoc!
 - Ma się rozumieć, miłych snów!
Hana poszła do sypialni, a Piotr wziął koc i położył się na kanapie. Goldberg zasneła szybko, była bardzo zmęczona tym dniem. On leżał jeszcze 2 godziny, nie mógł zasnąć. Myślał o wszystkim co go dzisiaj spotkało. Czuł, że los w końcu się do niego uśmiechnął.

*
*
*

Rano Hana obudziła się pierwsza. Wstała i szybko poszła do salonu, zobaczyć czy to nie był tylko sen. Widząc ukochanego leżącego na kanapie uspokoiła się.
 - Jesteś... - wyszeptała, ale na tyle głośno, że nie śpiący już Piotr to usłyszał. Uśmiechnął się, ale ona już tego nie wiedziała.
Hana weszła do łazienki. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Piotr wstał po cichu i podszedł do nich. Czekał aż Goldberg wyjdzie z łazienki. Drzwi się otworzyły.
Piotr popatrzył czule na ukochaną.
 - Jestem... - powiedział i uśmiechnął się...

sobota, 1 czerwca 2013

Opo 1 część 1


Szpital godzina 20.00. Hana siedziała sama w swoim gabinecie. Ktoś zapukał do drzwi. To był Piotr.
 - Hana.... - zaczął ale nie skończył, bo Hana wstała, oparła się o parapet i powiedziała:
 - Piotr proszę Cię, nie dzisiaj. Porozmawiamy, objecuję Ci to, ale nie dzisiaj.
 - Coś się stało?
 - Nie nic specjalnego, tylko ja już po prostu nie daję rady. Jestem zmęczona. Jeszcze ta namolna pacjentka, ja... ja na prawdę nie wiem czego ona ode mnie chce - powiedziała prawie przez łzy.
Piotr nie odpowiedział. Podszedł do niej i przytulił. Ona też już nic nie mówiła. Tylko spojrzała na niego i wtuliła się w chirurga. Tego potrzbowała. Stali tak dobre 10 minut.
 - Piotr, ja chyba zmówię taksówkę i pojadę już do domu, jedyne o czym teraz marzę to moje łóżko.
 - Taksówkę? Nie wygłupiaj się. Idź się przebierz i jedziesz ze mną
 - Nie mogę Cię tak wykorzystywać.
 - Czekam.
Hana się uśmiechnęła i poszła przebrać. Wróciła po 15 minutach.
 - Jedziemy? - zapyatał
 - Mhm

*
*
*

 W samochodzie nie rozmawiali, bo Hana zasnęła po pierwszych 5 minutach podróży. Gdy dojechali Piotr wysiadł i podszedł a drugiej strony auta. Otworzył drzwi i wziął Hanę na ręce. Zamknął pojazd i zaniósł ukochaną do mieszkania. Nie miał trudności z otworzeniem drzwi, bo wiedział gdzie Hana trzyma zapasowe klucze do domu. Wniósł ją do środka, zaniósł do sypialni, położył na łóżku i pocałował w policzek. Chciał już wychodzić, lecz zatrzymała go Hana łapiąca Piotra za rękę.
 - Dziękuję Ci
 - Nie masz za co.
 - Oj, mam - powiedziała zaspanym głosem - Zanim pódję spać muszę się przebrać i mam do Ciebie jedną prośbę... - przerwała na chwilę. - zrób mi herbatę... i sobie też! - wstała z łóżka i na wychodne powiedziała - jak wyjdę z łazienki to masz tu jeszcze być.
Piotr nie odpowiedział. Uśmiechnął się do niej szeroko i poszedł do kuchni.